środa, 18 lipca 2012

Rozdział 6


Kolejny dzień nie miał być jednym z tych lepszych. Ivy wiedziała już o tym, gdy tylko wstała. Najchętniej położyłaby się na środku pokoju i ze słuchawkami w uszach, spędziłaby tak cały ranek, a może nawet i popołudnie. Jednak nie mogła sobie na to pozwolić. Miała przed sobą zadanie do wykonania. Zadanie, które miało się ciągnąć do końca lata i pewnie i tak niewiele by dało. A bynajmniej tak była przekonana
 Szatynka szybko odbyła poranną toaletę, a następnie skierowała się do szafy. Bez drgnienia wpatrywała się w jej zawartość. Wiedziała, że nic jej to nie pomoże, jednak nie była do końca pewna na co się zdecydować. Na dworze było dość ciepło, zauważyła to gdy tylko spojrzała na termometr, który wskazywał ponad dwadzieścia stopni w cieniu.
 Po odstaniu swojego przed szafą, postanowiła ubrać się w jeansowe spodenki, bokserkę, a na to szerszy T-shirt z odkrytym ramieniem. Na stopy włożyła czarne trampki i zeszła na dół.
 John siedział przy stole w kuchni i zajadał się kanapkami. Gdy tylko zobaczył dziewczynę, wskazał jej, aby usiadła, a następnie podał śniadanie.
  -To co, podwieźć cię do Harrego? Dziś mam popołudniową zmianę, więc przynajmniej nie będziesz musiała przeprawiać się przez Londyn. – powiedział mężczyzna, odkładając talerz do zlewu.
 Ivy zastanowiła się przez chwilkę.
Perspektywa jechania autem była kusząca, bo na pewno zajęłaby dwa razy mniej czasu niż spacer, jednak znając to miasto i wiedząc, ze właśnie teraz zaczynają się godziny szczytu, była pewna, że piechotą dojdzie równie szybko, a może nawet szybciej.
  -Nie, dzięki. – uśmiechnęła. – przejdę się.
John przyjrzał się brązowowłosej.
  -Jesteś pewna?
  -Jasne. – zapewniła. – To wiesz… ja już pójdę. Mam być tam za czterdzieści minut, więc idąc spacerkiem, będę na miejscu o wyznaczonej porze.
Ivy szybko udała się z powrotem do swojego pokoju, skąd wzięła telefon, a następnie pobiegła do drzwi wyjściowych, za którymi już po chwili zniknęła.
 Słońce i dziś sobie nie odpuszczało. Grzało ze zdwojoną siłą, co sprawiało, że po kilkunastu minutach marszu, szatynka była tak zmęczona, że najchętniej wypiłaby litr wody na raz.
Gdy była taka piękna pogoda żałowała, że nie może położyć się na leżaku i właśnie tak spędzić całego dnia.
 Po jakiś dwudziestu minutach była już na miejscu. Weszła na ogromną posiadłość, a następnie udała się do drzwi. Następnie zadzwoniła dzwonkiem, a po mieszkaniu rozległ się charakterystyczny dźwięk. Już po chwili w progu stanęła Anne, która zaprosiła ją do środka. Szatynka pospiesznie wykonała polecenie, momentalnie znajdując się w tym pięknym domu rodziny Styles.
  -Chcesz się czegoś napić? – zapytała kobieta. – Na dworze jest strasznie ciepło. Byłam tam przez chwilę i już po chwili miałam dość.
  -O, tak. Jakby pani mogła. – powiedziała uprzejmie Ivy, a Anne zabrała się za nalewanie mrożonej herbaty do szklanki. Gdy skończyła, podała dziewczynie naczynie z napojem.
Brązowowłosa wzięła potężnego łyka i już po chwili poczuła ulgę.
  -Jak tam John i ten jego awans? – zaczęła matka Harrego.
Ivy wypiła jeszcze trochę, zanim odpowiedziała.
  -Niestety, nic z tego. Nie udało się.
Anne zrobiła zmartwioną minę.
  -Szkoda.
  -Czy ja wiem? Sam twierdzi, że może to nawet lepiej, ponieważ będzie mógł sobie dłużej pospać. Tak nie miałby takiej możliwości, bo pracowałby na takie jakby dwa etaty.
Kobieta zachichotała.
  -No tak, cały John. Czego ja się spodziewałam? Dla niego spanie jest bardzo, ale to bardzo ważne. – zapewniła z powagą, jednak już po chwili znów się uśmiechnęła.
Ivy nawet się nie zorientowała, że w pewnym momencie dołączył do nich Harry. Ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, opierał się o balustradę schodów i przyglądał się im ze znudzeniem.
  -O, jesteś. Ivy właśnie przyszła. – powiedziała z uśmiechem.
Szatyn nic nie powiedział. Cały czas mierzył ją wzrokiem. Brązowowłosa była pewna, że jeżeli spojrzenie mogłoby zabić, już dawno byłaby martwa. Jednak starała się nie okazywać po sobie tego, że czuje się bardzo niezręcznie. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeżeli by się z tym ujawniła, dałoby mu to przewagę, którą bardzo trudno było by mu odebrać.
 Widząc, że Ivy wytrzymała jego spojrzenie, odpuścił.
  -Miejmy to już z głowy. – westchnął i ruszył schodami, dając dziewczynie do zrozumienia, by poszła za nim. Odczekała chwilę i również wspięła się na schody. Już pół minuty później siedziała na małej kanapie w pokoju szatyna.
Zanim się odezwała, odliczyła w myślach do dziesięciu.
  -Wszyscy się o ciebie martwią. Myślą, że jesteś chory.
  -A co mnie to obchodzi? – warknął.
  -Powinno. To Wasi fani. – powiedziała dobitnie brązowowłosa. Jednak chłopak nic sobie z tego nie zrobił.
Miała już szczerze dość tych jego zgryźliwych wypowiedzi i tego, że traktuje ją jak kogoś gorszego! I to tylko dlatego, że to właśnie jemu się poszczęściło i wraz z pozostałymi członkami One Direction stał się sławny. Ivy miała tylko jedno określenie na to wszystko. Sodówka uderzyła mu do głowy. Proste.
  -Nie możesz już sobie iść? – zapytał błagalnie patrząc jej w oczy. – Nie powiem tego nikomu. A i ty i ja będziemy mieli wolne!
  -Ja…
  -Co ty? Wiesz, ja wcale nie chcę, żebyś tu była! Naprawdę! Nic nie zdziałasz, więc oszczędź i mój i twój czas i daruj sobie już teraz!
Szatynka spuściła wzrok na swoje stopy. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. W głowie miała kompletną pustkę. Dzięki Bogu nie musiała zareagować, bo już po chwili po pokoju rozległ się głos dzwonka telefonu Ivy.
 Pospiesznie wyjęła aparat z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. John. Nadusiła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.
  -Halo?
  -Cześć Ivy. Mam dla ciebie pewną niespodziankę. Właśnie wjeżdżam na posiadłość Anne. – powiedział szybko. Zanim szatynka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, mężczyzna rozłączył się.
Oddaliła telefon od ucha i spojrzała zdezorientowana na wyświetlacz. Co za niespodziankę miał dla niej John? Co było na tyle ważne, by miała odstąpić od „zmieniania” Harrego? Przecież jeszcze niedawno mu na tym zależało, a już po pierwszym dniu chciał ją zwolnić z tego przyrzeczenia po pół godziny.
Nagle po domu rozległ się głos Anne.
  -Ivy! John już jest!
Szatynka nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na szatyna, wstała i wyszła z jego pokoju, kierując się schodami w dół. Jak się okazało stryjek już stał w kuchni.
  -Chodź, chodź. Nie mamy zbyt wiele czasu. – ponaglał ją mężczyzna.
Collins przyjrzała mu się uważnie. Tak bardzo chciała go rozgryźć, jednak nic z tego. Nic, kompletnie nic w jego wyrazie twarzy nie mówiło jej, co może się stać.
 Pospiesznym krokiem wyszli z willi Anne i udali się do samochodu.
  -Powiesz mi, o co chodzi? – zapytała.
  -Hmmm… niech się zastanowię… nie! – wyszczerzył się, a Ivy przewróciła teatralnie oczami. – No nie denerwuj się, nie denerwuj. Dowiesz się we właściwym czasie. – puścił jej oczko, na co jeszcze bardziej się zirytowała. Nie lubiła, gdy inni tak mówili.
 John pospiesznie włożył kluczyki do stacyjki i już po chwili jechali jedną z ulic zatłoczonego Londynu.
Jak się później okazało, ową niespodzianką było wybranie koloru nowego futerału na kierownicę dla Chelsea. John twierdził, że był to dla Ivy zaszczyt, bo przecież takie okazje zdarzają się bardzo rzadko. Chociaż dobieranie pokrowców do auta stryjka nie robiło na niej jakiegoś większego wrażenia, poniekąd była mu za to wdzięczna. Wystarczyło, że poudawała zachwyt i zainteresowanie, a przynajmniej nie musiała siedzieć ze Stylesem, co bardzo jej odpowiadało.
*
W końcu nadeszła tak wyczekiwana przez Ivy sobota. To właśnie dziś miała jechać wraz z Amy zrobić zdjęcie, które uległo nie wyszło dokładnie takie, jakie miało. Postarają się, żeby tym razem tak nie było. Pewnie przy okazji, w drodze powrotnej wpadną jeszcze do Milkshake City, które Ivy wprost kochała.
 Gdy w końcu nadeszła godzina, na którą się umówiły, zeszły się przed swoimi domami, a następnie skierowały się do najbliższego przystanku. Jak tylko autobus podjechał, wsiadły do niego i popędziły na samą górę, żeby mieć dobry punkt obserwacyjny, ale może i porobić kilka zdjęć przypadkowym rzeczom.
  -Jak tam wizyta u cioci? – zapytała sąsiadka, rozglądając się za jakimś przedmiotem do sfotografowania.
Ivy zmarszczyła brwi.
  -U jakiej ciotki?
Zdezorientowana Amy spojrzała na nią.
  -Wczoraj. – odparła. – na spacerze mi mówiłaś, że nie możesz ze mną jechać w piątek, bo John zabiera cię do ciotki. – dodała, widząc że brązowowłosa nic nie zrozumiała.
  -Aaa.. tej ciotki. Nie najgorzej– uśmiechnęła się sztucznie. Miała straszne wyrzuty sumienia, że okłamuje dziewczynę. Tak bardzo chciała jej powiedzieć prawdę, ale skoro John zataił przed nią ten istotny szczegół, musiał mieć do tego powody. Obiecała sobie, że zapyta wujka, czy nie może podzielić się tą sprawą z blondynką.
Po jakiś dwóch godzinach drogi, były na miejscu. Jeżeli Ivy myślała, że zajmie im to dość dużo czasu, to przeliczyła się. Amy podeszła tylko do obiektu swojej fotograficznej twórczości, zrobiła zdjęcie, potem kolejne, sprawdziła je na wyświetlaczu i oznajmiła, że mogą wracać.
 Droga powrotna minęła im na ciągłych wygłupach i robieniu sobie różnych dziwnych zdjęć. Kilka fotografii jednak było dość normalnych. O ile normalnością można określić dwójkę dziewczyn robiących głupie miny. Jeżeli tak, to wszystko było całkowitym w porządku.

                                                             ~~***~~
No i jest kolejny ;D Bardzo, ale to bardzo Was przepraszam za to, że dopiero teraz go dodaję...
 Tak szczerze? Nie wiem, co mam napisać xD
Tak więc... do następnego! Kocham Was <3

15 komentarzy:

  1. świetny,świetny,świetny ! mam nadzieje że Ivy w końcu dogada się z harrym :D kocham buziolee i pisz szybko ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział Super ;)
    Niech Ivi i Harry się jakoś dogadają ;)
    Nie mówię że już,ale niech się dogadają ;)
    Czekam na next ;)
    Zapraszam do siebie :
    http://morethanthis-1dstory.blogspot.com/
    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh, jak zwykle świetny ;) Nie mogę się już doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :3
    Jestem ciekawa, czy Ivy z Hazzą się dogada :D
    Czekam na nn ^^ Mam nadzieje, że bd szybkoo xd
    @_karolaaa_

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny jak zawsze.. czekam aż Harry się zmieni.. wkurza już mnie troszkę.. ehh no ale cóż
    wpadniesz?
    http://onlyluckygirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry to dupek. Tyle w tym temacie. Coż za dużo się tutaj nie dzieje, więc nie wiem co napisać, czekam na kolejny i miejmy nadzieje, zdradzisz tajemnice o mamie Ivy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. .KamCiaaa ! ;***18 lipca 2012 13:54

    Super! ;D
    A Harry to jest Bezczelny Bęcwał!
    No to tyle :D
    Czekam na NN ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Mrrasny ;D

    +Szybciej dodawaj te rozdzialy bo ja usycham ; oo

    OdpowiedzUsuń
  9. Czemu Harry ją tak traktuje ? :c
    szkoda mi jej, mam nadzieję że ona mu w końcu dogada, tylko na to liczę! :D
    rozdział mega!

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj gadasz glupoty jest super:)
    Czekam na kolejny next :)
    I zaproaszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie rozdział troche nijaki .. ale czekam na zwrot akcji o którym pisałaś :D Dawaj szybko następny ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra więc moja opinia:
    Rozdział jest genialny! ;D
    Trochę za mało Harrego i Ivy ;)))
    Aaa i mam nadzieję, że Ivy w końcu przestanie siedzieć cicho i opierdzieli Stylesa i wszystko mu wyrzuci ;p
    Niech oni spędzą jakiś dzień w miarę 'normalnie' ;p
    Prooooszę <3

    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ona się strasznie cacka ze Harrym, powinna mu powiedzieć co myśli o tym wszystkim, a nie siedzieć jak myszka pod miotłą ;D Czekam na kolejny :) xx

    W wolnej chwili zapraszam :) http://skip-the-sky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. No no no.... Robi się ciekawie, choć od razu na początku tego opowiadania wiedziałam, że tak będzie. No i ta niespodzianka po prostu była genialna. haha ! D: czekam na nn. :) @venica_16

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawe czy powie jej w końcu i o co chodziło z matkę Ivy? ;> nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń