poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 11


  -Halo? - zapytał cicho.
  -Czy dodzwoniłem się do pana Johna Smitha?
 -Tak, to ja. - zapewnił, wiedząc, co teraz usłyszy.
 -Widzi pan, pani Jamie Collins tydzień temu, kiedy została zabrana do szpitala, poprosiła nas, żeby do pana zatelefonować w razie jakiejkolwiek zmiany stanu jej zdrowia.
  -Tak? - John przełknął głośno ślinę, a jego serce momentalnie przyspieszyło. Wiedział, co usłyszy, jednak tak naprawdę wolałby tego uniknąć.
  -Pani Jamie... Zmarła wczoraj w nocy... Robiliśmy co w naszej mocy, żeby ją odratować, jednak... nie udało się. Bardzo nam przykro... - powiedział lekarz.
Oczy Johna zaszły łzami. Wiedział o chorobie Jamie, wiedział o jej pobycie w szpitalu, miał świadomość tego wszystkiego, co miało sie wydarzyć... Jednak dzisiaj, kiedy usłyszał z ust lekarza, że matka Ivy zmarła, ugięły się pod nim kolana. Piekło go w gardle, nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.
  -Dziękuję za informację. - szepnął i już chciał się rozłączyć, kiedy lekarz się odezwał.
  -Prosiłbym o przyjechanie do szpitala w Southampton jak najszybciej.
  -Dobrze, będę jutro. - szepnął cicho John. - do widzenia. - mruknął, nadusił czerwoną słuchawkę i odłożył telefon na stole.
Tak naprawdę miał ochotę rozpłakać się jak małe dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki, jednak wiedział, że musi być silny. Musi być silny dla Ivy, bo właśnie tego Jamie by chciała.
 Wiedział, co teraz musi zrobić, wiedział to już od dawna. Wziął głęboki oddech i powolnym krokiem ruszył na górę. Wszedł do swojego pokoju i otwierając nocną szafkę wyjął z niej białą kopertę. Spojrzał na nią i przypomniał sobie jak Jamie ze łzami w oczach dawała mu ją tydzień temu.
 Nie zastanawiając się długo, wyszedł z pomieszczenia z zamiarem udania się do pokoju Ivy. Jednak gdy stanął naprzeciwko drzwi, po prostu go sparaliżowało. Zastanawiał się, co je powie. Co, może tak prosto z mostu, że jej matka zmarła? Nie, oczywiście, że nie, to by mogło ją złamać i spowodować uraz, który ciągnąłby się za nią do końca życia. Tak więc, co mu pozostawało? Wiedział tylko tyle, że musi to powiedzieć bardzo delikatnie. A może... nic nie będzie mówił? Jamie powiedziała mu, że wyjaśniła wszystko w liście. Tylko... jak dużo wyjaśniła?
 Nie zastanawiając się długo, delikatnie zapukał w drzwi, a następnie nadusił na klamkę. Ivy siedziała na łóżku, oparta o jego ramę i czytała książkę. Była taka... spokojna... Na myśl jak zareaguje na to, czego za chwilę się dowie, Johnowi krajało się serce. Jednak musiał to zrobić i sam doskonale o tym wiedział.
Gdy szatynka zorientowała się, że mężczyzna stoi w progu, spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
  -Tak?
John przełknął ślinę, przeszedł parę metrów, usiadł na łóżku Ivy i podał jej białą kopertę.
  -Co to jest? - zapytała zaciekawiona.
  -To... list od twojej matki. - odparł cicho. - Kazała mi ci go przekazać.
Dziewczyna wzięła niepewnie kopertę i przyjrzała jej się. Nie wiedziała, o co może chodzić. Przecież Jamie nigdy, ale to nigdy nie pisała do niej listów. A teraz? I to jeszcze tydzień po jej ostatniej wizycie? To było co najmniej dziwne.
 Walcząc z ciekawością, szybko otwarła kopertę i wyjęła kartkę A4 zapisaną po obu stronach.
Już z początku rozpoznała pismo swojej matki.

Kochana córeczko,
sama nie wiem od czego zacząć. Więc może zacznę od tego, dlaczego piszę ten list. Wiesz dobrze, że w życiu każdego człowieka zdarzają się straszne rzeczy. Jeden złamie nogę, drugi rękę, a trzeci zachoruje na jakąś nieuleczalną chorobę. No właśnie... i w moim przypadku jest tak samo. Widzisz jakiś rok temu, gdy po wypadku samochodowym musiałam iść na obserwacje do szpitala, wykryto u mnie raka płuc. Złośliwego raka płuc, który był już w takim stadium, że lekarze z bezradności rozkładali ręce. Mówili, że nic już nie mogą zrobić, a ja nie miałam im tego za złe i proszę, abyś i ty nie miała, bo to nie była ich wina (chociaż pewnie teraz tak uważasz.)
 Teraz chciałabym Cię przeprosić za to, że nie powiedziałam Ci o tym wcześniej. Po prostu... nie wiedziałam jak się do tego zabrać... a może nie chciałam Cię krzywdzić? Sądzę, że raczej to drugie. Wiem, że pewnie teraz będziesz na mnie zła i że pewnie wolałabyś dowiedzieć się o chorobie ode mnie... Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam, za to wszystko.
Na koniec kwestia Johna. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego powiedziałam Ci, żebyś tam jechała pomimo tego, że wiedziałam o raku. Otóż dlatego, że nie chciałam, abyś na to wszystko patrzyła. Patrzyła na to, jak umieram... Gdy tylko wyjechałaś, zwolniłam się z pracy i poszłam do szpitala. Tak zalecił mi lekarz, twierdząc, że tak będzie lepiej, bo będą mnie mieli pod stałą kontrolą. Z tego odstępu czasowego domyślam się, że byli pewni, że nie zostało mi już zbyt dużo. Ja sama o tym wiedziałam.
Pamiętasz jak tydzień temu byłam u Was w odwiedziny? Pewnie potem zastanawiałaś się, dlaczego pojechałam tak szybko. Otóż dlatego, że nie mogłam znieść myśli, że już więcej Cię nie zobaczę, ani nie przytulę. Gdy wracałam samochodem do szpitala, nie mogłam sobie darować, ż tak niespodziewanie Cię zostawiam, że nie będę uczestniczyła w Twoim życiu, że nie będę z Tobą, kiedy będziesz brała ślub, ani po tym, kiedy urodzisz swoje pierwsze dziecko. Ale wiesz co sobie później pomyślałam? Że tak naprawdę będę z Tobą cały czas, spoglądając na Ciebie z góry i się uśmiechając. Ivy, kocham Cię ponad wszystko i jestem z Ciebie bardzo, ale to bardzo dumna. Proszę, nigdy o tym nie zapominaj, obiecujesz mi?
 Jeszcze raz, bardzo Cię przepraszam...
                                                                                                                Mama

Po przeczytaniu tego wszystkiego, Ivy zrobiło się słabo, a łzy które cały czas miała w oczach, teraz spływały swobodnie po jej policzkach.
  -Mama... ? - zapytała cicho, a John pokiwał głową. Wiedział o co chodzi i dziewczyna była mu wdzięczna za to, że nie kazał jej kończyć.
Teraz to już potok łez zalał jej twarz. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, wypuściła list z ręki i automatycznie wtuliła się w pierś wujka.
Jej mama... nie żyje? Nie, to nie możliwe! Ten list musiał być jakimś żartem! Bo przecież to nie mogła być prawda! Po prostu nie mogła! Przecież jeszcze tydzień temu, rozmawiała ze swoją rodzicielką, wszystko było dobrze! A teraz? W przeciągu kilku minut dowiedziała się, że straciła osobę, którą kochała najbardziej na świecie!
 Dlaczego mama nie powiedziała jej wcześniej?! Nie musiała wyjeżdżać do Londynu, przecież mogłaby zostać w domu.! Wtedy spędziłaby z Jamie więcej czasu, a nie dowiedziałaby się wszystkiego w liście!
Zaszlochała głośno, a John mocniej przycisnął ją do swojej piersi.
Chciała przestać o tym wszystkim myśleć, jednak nie mogła! No bo, jak? Jak mogła przestać myśleć o śmierci własnej matki?!
Przymknęła oczy, nie chcąc, żeby jakakolwiek łza, wydostała się spod jej powieki. Nawet się nie zorientowała, kiedy zasnęła.

                                              *
Gdy tylko zorientował się, że Ivy śpi, wyszedł po cichu z jej pokoju, a następnie skierował się do salonu, gdzie usiadł na swoim ulubionym fotelu. W głowie miał totalny mętlik. Nie wiedział co zrobić. Czy powiedzieć dziewczynie, to co i tak musi w końcu powiedzieć? To jak narazie odpada, bo szatynka mogłaby go znienawidzić. Stwierdził, że jeszcze poczeka, z tydzień albo dwa.
 Jak narazie musiał się zająć czym innym. Jutro czekała go podróż do Southampton, a następnie musiał pozałatwiać sprawy związane z pogrzebem.
 Postanowił, że zadzwoni do Anne i powie jej o wszystkim. Poprosi ją też, aby najpierw przekazała Harremu wiadomość o tym, że Ivy nie przyjdzie, a także, żeby jutro przyszła tutaj i zajęła się dziewczyną, kiedy on będzie w Southhampton. Pomimo tego, że szatynka była już pełnoletnia, to i tak obawiał się, co może zroibć, kiedy będzie sama.
 Ruszył do kuchni i wziąłwszy telefon, wybrał numer Anne. Kobieta odebrała już po dwóch sygnałach.
  -O, cześć John! Właśnie miałam do ciebie dzwonić! Czy... - chciała zapytać, ale mężczyzna jej przerwał.
  -To już się stało. - powiedział.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
  -John... nawet nie wiesz jak mi przykro. - odparła z żalem w głosie, Anne.
 -Mnie też... Jednak nie dzwonie do ciebie z inną sprawą. Po pierwsze, to czy mogłabyś powiedzieć Harremu, że Ivy dziś do niego nie przyjdzie?
  -Przecież nie musiała przychodzić w weekendy.
  -Tak, wiem. Jednak dziś rano zadzwonił do niej i się umówili... To... mogłabyś? - zapytał.
  -Uhm... jasne.
  -I jeszcze jedno...
  -Tak?
  -Czy mogłabyś jutro z samego rana przyjechać do nas i mieć oko na nią? Ja jutro o dziewiątej jadę do szpitala w Southhampton i nie chcę, by była sama. - mruknął.
  -Pewnie, nie ma problemu. - powiedziała ciepło Anne.
  -Dziękuję... Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci za to wdzięczny...
  -Nie ma sprawy. I... John? Składam ci najszczersze kondolencje, Jamie była naprawdę cudowną kobietą.
  -Tak... była. - mruknął. - Muszę kończyć. - odparł, czując, że w jego oczach pojawiają się łzy.
  -Do zobaczenia jutro. - powiedziała i rozłączyła się.
Mężczyzna jeszcze przez chwilę wpatrywał się w wyświetlacz, jednak już sekundę później odłożył telefon. Wrócił do salonu, usiadł w fotelu i wbił wzrok w przestrzeń. Nie był w stanie teraz o niczym myśleć. Był... złamany...

                                                            ~~***~~
No i jest kolejny ;D 
~Sama nie wiem, co tu napisać, wiec napiszę tylko jedno.
Bardzo, ale to bardzo dziękuję Wam za te 29 komentarzy pod poprzednią notką <3333 Widząc liczbę 22 już miałam uśmiech na twarzy, a co dopiero 29! Wow... kochani, jesteście naprawdę wspaniali <3333 Dzięki Wam praktycznie całkowicie odrzuciłam wizję porzucenia tego bloga, bo wiem, że mam dla kogo pisać <33333 Jeszcze raz dziękuję <3
~Info o nn - ramka po boku ;D
 
To by było na tyle :D
Pa, kocham Was <3333

28 komentarzy:

  1. Jejku :( szkoda mi Ivy, mam nadzieje, ze Harry bedzie przyjanmiej dla niej mily :)
    Swietnie piszesz to opowiadanie :)
    Nie mige sie doczekac nastepnego <3 xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział..
    Eh wzruszyłam się ; (
    Świetnie piszesz .
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiedziałam, aż mi się łza w oku zakręciła :C xD Świetny jest ♥
    Czekam na nn ^^

    @_karolaaa_

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie.. Aż się łza w oku zakręciła.. Przykro ;c No ale cóż... Rozdział świetny, genialny, boski, super, extra i takie tam. < nie mam słó po prostu :D > z resztą jak zawsze :) Czekam na nn. :)

    ps. na tt mi się nie wyświetla -.-

    @venica_16

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeeeeeej ;( Smutno troche ;xx
    Mój mały dodatek ; niech Anne nie przychodzi , tylko Hazze przyśle :*

    Nieee no , wiesz co .. jak czytałam co w NN to pierwsze przeczytałam "Też cię kocham" i już myślałam , że to słowa Harrego do Ivy :DDD

    Suuuuuper rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Woow kolejny fascynujący rozdział! dziękuję za powiadomienia na Twitterze, to dużo daje :)
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, jestem ciekawa do jakiego mężczyzny przytulała się Ivy :3
    Twój blog jest jednym z moich ulubionych, bardzo mi się przyjemnie go czyta, i bardzo się irytuję, gdy okazuje się, że to już koniec rozdziału, ale to nic :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis :)) tak trzymaj :*
    Caroline xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pamiętam kiedy ostatni raz komentowałam jakiś rozdział na tym blogu - nie lubię tego robić, nie wiem czemu, już to Ci kiedyś pisałam. :P
    Ale mniejsza.. Co do rozdziału - cudowny, bardzo wzruszający. Mnie łezka w oku się nie zakręciła, ale ścisk w żołądku był, a to znaczy, że jest dobrze. Może nie fenomenalnie, ale dobrze, ba! bardzo dobrze!
    Cieszy mnie, że odrzuciłaś pomysł z porzuceniem bloga - to był chyba najgłupszy pomysł na jaki mogłaś wpaść. Uwielbiam tą historię. Pewnie dlatego, że Hazza nie gra tutaj wiodącej roli boskiego piosenkarza z 1D, tylko zwykłego dupka, który stara się zmienić pod wpływem.. miłości - nie wątpię, że tak to rozegrasz. Ivy z Harrym się pokochają jeszcze zanim on zdąży wybaczyć matce, prawda? :P
    Poza tym, co do następnego rozdziału, to wydaje mi się, że (sądząc po rozmyślaniach Johna w tym rozdziale), że to właśnie wujek bohaterki okaże się jej ojcem.. ;)
    No i znając życie i pomysły: do domu Ivy zamiast Anne przyjdzie Hazza? Mam taką nadzieję.
    Oczekuję z niecierpliwością trzeciego września. W sumie to już odliczam dni.
    Pozdrawiam i życzę ogromu weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aha, zapomniałam o jednym! Bardzo podoba mi się sposób w jaki opisujesz uczucia, miejsca, przeżycia, wręcz całość rozdziałów. Jednak w tej odsłonie zraziła mnie jedna rzecz - list. A raczej pewne zdanie w tym zawarte. Otóż matka pisze do Ivy: "Pamiętasz jak tydzień temu byłam u Was w odwiedziny?" - skąd kobieta wiedziała, że został jej równy tydzień życia? Wiem, że to mały, nieistotny szczegół, ale bardzo mnie zraził.
    Poza tym, raz jeszcze - CUDOWNY ROZDZIAŁ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. i kolejny boskii rozdzialik <3
    zajebiscie, tylko troche smutno z powodu Jamie :<

    mysle ze Harry jej pomoże w tym wszystkim. :****

    czekam na nexta. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. .KamCiaaa ! ;***27 sierpnia 2012 14:19

    Odcinek Wspaniały!! <3
    Aż miałam łzy w oczach jak Ivy czytała List..
    Jestem ciekawa reakcji Harrego jak się dowie że matka Ivy nie żyje .. :( Mam nadzieję że przyleci do niej i ją powspiera ;)))
    Czekam na NN z niecierpliwością!! :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyno poryczalam sie jak czytalam list od mamy Ivy. Mam nadzieje ze Harry pomoze jej przetrwac ten trudny okres. Widac ze powoli sie chlopak ogarnia.Mysle ze beda z niego ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczyno poryczalam sie jak czytalam list od mamy Ivy. Mam nadzieje ze Harry pomoze jej przetrwac ten trudny okres. Widac ze powoli sie chlopak ogarnia.Mysle ze beda z niego ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja poryczalam się przez ten list !!! Rozdział super pisz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Oczy mi się zaszkliły już na samym początku czytania rozdziału... Potrafisz naprawdę świetnie pisać wzruszające momenty. Przepraszam, nie momenty. Bo cały ten rozdział jest naprawdę tak piękny, że można się popłakać. Już po wcześniejszym fragmencie spodziewałam się co się stanie ;(
    W ogóle przeczytałam sobie komentarze wyżej i mam wrażenie, że jestem ślepa. Jakoś nie dostrzegłam, że w następnym rozdziale Ivy powie "tato", od razu założyłam, że to będzie John. I nie ogarnęłam o co chodzi z tym "tydzień temu" na początku, ale ok, już wiem. Tylko jakoś mnie to nie rusza, nieistotny szczegół. Poza tym można by to jakoś wytłumaczyć, mam nawet kilka pomysłów, ale nie będę cię nimi zanudzać ;)
    O matko, jak ja kocham to opowiadanie... I bardzo dobrze, że już nie masz głupich pomysłów, np. żeby zakończyć go pisać. Masz talent ogromny jak Mount Everest i proszę mi go nie marnować! No!
    Pozdrowienia, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału^^
    overwinning xxx

    http://whenimlookingatyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. wow, to co piszesz jest mega! Podziwiam za talent, popłakałam się przy tym liście, pisz nn! jesteś genialna! :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Oby Harry pomógł podnieść się Ivy z załamania. Czekam. Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Um. Z jednej strony wiedziałam, że to się tak skończy , ale z drugiej nie mogę Ci wybaczyć tego, że ona nie żyje, że nie powiedziała nic Ivy i że teraz ta biedna "nieistniejąca" dziewczyna będzie cierpieć. Jestem dziwna, bo to tak naprawdę nie ma miejsca, ale ja tak bardzo zżywam się z bohaterami blogów, że ta śmierć wstrząsneła mną. Niewiem co napisać. Popłakałam się na tym liście. I również mam nadzieję, że Harry pomoże Ivy uporać się z tym wszystkim tak jak ona pomogła mu.

    OdpowiedzUsuń
  18. podoba mi się ;D kurde, szkoda mi Ivy :( może tak.. Hazza ją pocieszy ? XD ale mam nadzieję, że on nie będzie na to obojętny. I smutny ten rozdziaŁ :( Czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Super, czekam na następny rozdział :)

    ZAPRASZAM NA OPOWIADANIE O 1D I NASTOLATKACH, KTÓRZY WIODĄ NORMALNE ŻYCIE, DO CZASU... http://episode-of-skins.blogspot.com/
    ORAZ NA HISTORIĘ POŚWIĘCONĄ WILKOM I DZIEWCZYNIE, KTÓRA MA Z NIMI WIĘCEJ WSPÓLNEGO NIŻ JEJ SIĘ WYDAJE: http://boundary-forest-mystery.blogspot.com/

    BARDZO, ALE TO BARDZO PRZEPRASZAM ZA SPAM! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. świetny rozdział <33 Chciało mi się płakać jak czytałam list matki Ivy ;( cudne opowiadanie, czekam na następny rozdział. Pozdrawiam:***

    OdpowiedzUsuń
  21. wyrąbisty
    czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bosze .. uperr.. rycze normalnie rycze .. Cekan na nn :) zapraszam do mnie
    http://neverlosehopeonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam nadzieję, że Ivy w takim stanie nie odrzuci Harrego akurat teraz kiedy zaczęli sie dogadywać ;) szkoda mi jej bardzo :( świetny odcinek czekammmm. :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Piękny. Popłakałam się. Mam nadzieję, że Anne przyjdzie z Harrym do Ivy i on ją pocieszać będzie ;> Boże...... naprawdę pięknie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny! Czekam na następny! Świetnie piszesz, dopiero co znalazłam twojego bloga i od razu zaczęłam czytać jedną część po drugiej, aż w końcu dotarłam do tej i żałuje że muszę czekać na kolejne, bo nie mogę się doczekać. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  26. uwielbiam twwój blogg... a ten rozdział wymiata.. pisałas tak że ja prawie się popłakałam... ;( szkoda mi Ivy ale mam nadzieję że Harry jej pomoże przez to przejść... :)

    OdpowiedzUsuń
  27. juz 3 wrzesnia sie konczy a rozdzialu nie ma :<

    OdpowiedzUsuń